czwartek, 12 czerwca 2014

zwyczaje funeralne

Dziś będzie o śmierci, choć zaczęło się lato, pierwsze cykady, gorąco jak w piekle. Pachnie sianem, otworzyli baseny, przymierzałam sandały.

Zmarł ojciec naszego przyjaciela, właściwie nie było to jakimś większym zaskoczeniem, bo był chory, ale tak naprawdę na śmierć ojca nigdy nie jesteśmy gotowi.

Chciałam przy tej okazji napisać o zwyczajach funeralnych. Nie lubię tych tradycji, po prostu śmierć jest dla mnie czymś osobistym i intymnym, tak samo jak smutek, jak rozpacz, jak żal. Może to kwestia charakteru, ale nawet pogrzebów unikam jak mogę.

Hiszpanie w dniu czyjejś śmierci spotykają się w tanatorium. Tanatorium to miejsce w rodzaju domu pogrzebowego- kostnicy. Gdy ktoś umiera, zabierają tam ciało, potem pojawiają się bliscy, przyjaciele, składają kondolencje, rozmawiają, przychodzą tam wszyscy, którzy chcą. Sąsiedzi, rodzina, znajomi. Po prostu są razem. Nigdy nie chodzę w takie miejsca, nawet jak ktoś sobie pomyśli, że to niegrzeczne. Nie rozumiem tej potrzeby spotykania się w takim dniu i w takim miejscu. I jak mówiłam, jestem typem samotnika.

Pogrzeb jest praktyczne zawsze następnego dnia. Pogrzeby odbywają się więc codziennie od poniedziałku do niedzieli. Strasznie śpieszno tym Hiszpanom, żeby kogoś pochować. Istnieje też coś takiego jak ubezpieczenie pogrzebowe, które płacą na ogół osoby po 60 roku życia, powiedzmy od emerytury. Babcia Enrique płaci już 41 lat, chyba trumnę będzie miała ze złota, tyle się już uzbierało.

Nie ma za to tradycji chodzenia zbyt często na cmentarze, cmentarze najczęściej świecą pustkami, nie ma też tylu stoisk z kwiatami i zniczami, co w Polsce. Jedynie przed 1 listopada trochę się ich pojawia.

Raczej rzadko się o śmierci rozmawia, chyba, że idzie się do domu opieki i babcia opowiada, która z jej koleżanek umarła. Hiszpanie umierają często na raka płuc (dużo palą) oraz na raka jelita grubego.  Generalnie doskwierają im choroby związane z układem trawienia. Sama zauważyłam, że odkąd tu mieszkam o wiele częściej zdarzają mi się infekcje układu pokarmowego.


Hiszpania jest też drugim po Japonii krajem, gdzie żyje najwięcej stulatków na świecie, szczególnie dużo ich w Galicji ( północ Hiszpanii, na granicy z Portugalią). Co jest sekretem długowieczności? Ciężko stwierdzić, każdy staruszek ma inne doświadczenia. Ja mogę powiedzieć tylko jaka jest 101. letnia babcia E. -zawsze zadowolona, zawsze w dobrym humorze i z wieloma planami na przyszłość. 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Szwajcaria, kraj nie dla każdego

Tydzień temu abdykował Król. Zbieram się do napisania czegoś na ten temat, ale właściwie nie wiem, co by zainteresowało czytelnika. Tymczasem wczoraj widzieliśmy się z naszym znajomym,  który z Hiszpanii wyprowadził się do Szwajcarii. Właściwie zrobił to ze względu na swoją francuską dziewczynę, mającą dość  marazmu hiszpańskiego , zaczęła szukać pracy poza Półwyspem Iberyjskim.

J. mieszka tam już dwa lata, nie pracuje, nie ma prawa pobytu stałego, samochód na hiszpańskich papierach, szanse na zmiany średnie. Jego dziewczyna dwa lata temu dowiedziała się, że jest chora na stwardnienie rozsiane, w tym roku kończy 30 lat. Ona pracuje, ale w pracy nie wiedzą nic o jej chorobie. Właśnie skończyła jedną terapię, która okazała się nieskuteczna i teraz zastanawia się nad kolejną. Lekarze nie namawiają ją na żadną konkretną, masz do wyboru kilka terapii wraz z ich skutkami ubocznymi. Oboje siedzą na bombie, bo w każdej chwili dziewczyna może mieć kryzys, może okazać się, że musi zrezygnować z pracy, a wtedy nic tylko pakować walizki. Imigranci nie mają prawa do zasiłku dla bezrobotnych, pracujesz albo won.

Szwajcaria, to kraj mało przyjazny NieSzwajcarom. Ciężko dostać pozwolenie na pobyt, niełatwo o pracę, potem jeszcze trudniej zmienić narodowość na szwajcarską, dopiero po 12 latach mieszkania, pracowania i nienagannego płacenia podatków. Szwajcaria w lutym  tego roku  opowiedziała się za wprowadzeniem limitów imigracyjnych. W tym kraju nawet istnieje prawo mówiące o tym, że jeżeli pracodawca  ma do wyboru pracownika szwajcarskiego i nieszwajcarskiego, o tych samych kwalifikacjach, to powinien wybrać szwajcarskiego. Podsumowując : obcokrajowcy mają bardzo ograniczone prawa. Jest to oaza dla bogaczy. Jeśli urodziłeś się Szwajcarem, masz szczęście, jeśli jesteś spoza tego kręgu, zawsze będziesz tu obcy. Jak mówi mój znajomy, na każdym kroku to odczuwasz. Ludzie zarabiają duże pieniądze, ale równie drogie jest życie. Za wynajem mieszkania na przedmieściach płaci 2000 euro miesięcznie. Za to samo mięso i ryby, co w Hiszpanii, cztery razy drożej. Co z tego, że zarabiasz dobrze, jak większość wydasz na mieszkanie i jedzenie. No chyba, że zarabiasz nieprzyzwoicie dobrze. A jeśli należysz do elitarnego klubu Szwajcarów, to całkiem możliwe. W tym roku zostało przeprowadzone referendum dotyczące ustalenia najniżej, obowiązkowej średniej krajowej, która miała wynosić około 4000 euro. Ustawa nie przeszła, pracodawcom to nie na rękę. W Szwajcarii wszystkie decyzje podejmują ludzie w referendum.

Słuchając opowieści mojego przyjaciela doszłam do wniosku, że nie chciałabym mieszkać w tym kraju. Szwajcaria to jedno  z najbardziej nacjonalistycznych miejsc w Europie. Owszem, pewnie bym nie narzekała, gdybym się Szwajcarką urodziła albo wyszła za mąż za jakiegoś, ale w roli zwykłego emigranta nie chciałabym się tam znaleźć.


Naszła mnie  po tym wczorajszym spotkaniu refleksja, iż naprawdę mam szczęście, po pierwsze jestem zdrowa i w świetnej formie. Po drugie żyję na obczyźnie, ale czuję się tu jak u siebie w domu. Po trzecie nie mam problemu  z żadnymi papierami, po czwarte poza brakiem stałej pracy, nie mam żadnych poważniejszych problemów.  Naprawdę czasem zwykła rozmowa, z kimś, kogo się dawno nie widziało, sprowadza na inne tory. Ciesz się z tego, co masz. A jak się dobrze zastanowisz, to okaże się, że jest tego dużo.