czwartek, 28 sierpnia 2014

Pomidorowy zawrót głowy- kilka słów o Tomatinie

W tym tygodniu odbyła się bitwa pomidorowa. Jedna z dziwniejszych hiszpańskich fiest i jedna z bardziej popularnych. Tomatina, bo o niej mowa, jest organizowana w ostatnią środę sierpnia w miejscowości Buñol (Walencja). 

Jest zwieńczeniem fiest patronackich miasta, jej punktem kulminacyjnym. Od rana właściciele barów i sklepów zabezpieczają swój dobytek zakładając plandeki. Około godz. 10.00 rozpoczyna się pierwszy akt szalonej fiesty „palo jabón” (kij mydło). Zadanie polega na tym, aby wspiąć się na wysmarowany tłuszczem pal i zdjąć z jego czubka szynkę, gdy to nastąpi, wybucha pierwsza petarda i oficjalnie zaczyna się impreza. Polega ona na obrzucaniu się pomidorami. 

Pomidory pochodzą z miejscowości Xixes i są specjalnie na tę okazję hodowane, nie są to dobre pomidory, dlatego nie żal się nimi obrzucać. Chcący wziąć udział w całej zabawie muszą pamiętać o kilku zasadach: przed rzutem pomidorem, należy go zgnieść, żeby nie zrobić komuś krzywdy. Trzeba uważać na jadącą środkiem drogi ciężarówkę z pomidorami. Nie można niszczyć koszulek uczestnikom imprezy. Zaleca się ubrać białe rzeczy, żeby łatwo je było wyprać, w wybielaczu, a najlepiej jakieś stare, żeby je po prostu wyrzucić. Zaleca się brać udział w fieście w okularach do pływania i rękawiczkach. Tomatina zaczyna się wraz z wystrzałem pierwszej petardy i kończy z wystrzałem ostatniej, po tym znaku, nie można się już obrzucać.

Bitwa trwa mniej więcej godzinę, następnie straż pożarna czyści miasto polewając je wodą z sikawek. W Tomatinie bierze udział od 15 000 do 20 000 osób. Ze względu na ogromne zainteresowanie fiestą, władze miasta w 2013 r. po raz pierwszy postanowiły wprowadzić opłaty i ograniczyć ilość uczestników do maksymalnie 20 000. Nie płacą tylko mieszkańcy Buñol , którym fiesta, jak każdemu mieszkańcowi Hiszpanii, należy się gratis jak psu zupa. Wejściówki można kupić przez Internet i kosztują 10 euro od osoby.Co ciekawe w imprezie bierze udział więcej obcokrajowców niż samych Hiszpanów. Szczególnie upodobali ją sobie Australijczycy i Japończycy.

Skąd się wziął ten szalony pomysł na rzucanie w siebie tonami pomidorów?Najbardziej prawdopodobna wersja mówi, że grupa chłopców świętujących w 1945 r. tradycyjną lokalną fiestę „Gigantes y Cabezudos" ( wydarzenie podobne do „Las Fallas”) zaczęła się przepychać i wywiązała się bójka. W pobliżu znajdował się sklep warzywny, ktoś chwycił, co było pod ręką- akurat pomidora i rzucił w przeciwnika, tak wywiązała się bitwa pomidorowa. W kolejnym roku sytuacja się powtórzyła, z tym, że ludzie świadomie przynieśli pomidory z domu. Uczestników zabawy przegoniła policja. W następnych latach impreza została zawieszona, ale ludzie i tak ją celebrowali. W 1950 r. władze Buñol aresztowały nawet kilka osób z powodu zamieszek. 



Co roku problem się powtarzał, aż w końcu w 1957 r. zrezygnowani ludzie mając na względzie zakaz obrzucania się pomidorami, zorganizowali pogrzeb pomidora. Na środku placu postawiono trumnę, a w niej wielkiego pomidora. Pogrzeb odbył się w wesołej atmosferze, przy akompaniamencie śpiewów, zabaw i hulanek. Aż wreszcie w 1959 r. oficjalnie uznano Tomatinę, jednakże przy zachowaniu szczególnej ostrożności i po wprowadzeniu kilku zasad, które do dziś obowiązują.
27 sierpnia 2002 r. hiszpańskie Ministerstwo Turystyki uznało Tomatinę za Święto o Międzynarodowym Walorze Turystycznym.

wtorek, 12 sierpnia 2014

rower- przyjaciel, który nigdy cię nie zawodzi

Dawno nie miałam takiego dnia,że chce się usiąść i płakać. Otóż tak, tak właśnie się czuję. W poniedziałek ukradli mi mój rower. Mnie i sąsiadom, którzy trzymali je na patio pod wiatą. Niektórym tylko odkręcili siodełka i kierownice. Ukradziony rower dostałam od koleżanki, jeździła na nim 14 lat, był to zwykły rower, nie wart dziś nawet 100 euro. Ale był mój- ukochany. Wiem, że nie wszyscy to rozumieją, ale są pewne rzeczy, które traktuję bardzo osobiście, jakby miały życie, są to książki, moja biżuteria ( nie jest ze złota, ani srebrna, po prostu są to oryginalne rzeczy, niejednokrotnie ręcznie robione) i rower. 

Rower, który tu jest mi niezbędny do poruszania się po mieście, bo nie mam samochodu, a komunikacja publiczna funkcjonuje fatalnie, prawie jej nie ma. Rower, który zabiera mnie we wszystkie miejsca, gdzie jest cisza, spokój, pola, króliki przebiegające przez drogę. Rower, który pozwala zakładać spódniczki, bo nie masz ani cellulitu, ani tłustych łydek. Tak naprawdę jest to, coś więcej niż zwykły kawałek metalu, to twój przyjaciel. Na początku mojego pobytu w Hiszpanii- jedyny tak naprawdę. Nie ma go, ktoś go zabrał, może rozebrał na części, może zniszczył, może wyrzucił. Patrzę na wszystkich, którzy przejeżdżają obok, może się znajdzie, może się pojawi. Nie, straciłam cię na zawsze, ukochany przyjacielu.  Dzięki tobie poznałam 93-letniego sąsiada, który podziela moją pasję i całe życie pracował w warsztacie naprawiając takich jak ty. Antonio miał szczęście, jemu roweru nie ukradli. Wczoraj szykował pułapkę na złodziei, ale ja myślę, że oni nie wrócą. Nie tutaj.

Najgorsze jest jednak to, iż są ludzie, którzy rowerów nienawidzą. Przekonałam się o tym, idąc do administracji zgłosić kradzież. W dużej mierze, to wina wiecznie zepsutych drzwi  wejściowych, wystarczy je kopnąći się otwierają. Administracja wydawała się zadowolona z kradzieży, przypominając mi, że to nie było miejsce na zostawianie rowerów. Miejsce, w którym nikomu rower nie przeszkadzał, nie stał w przejściu, nie zawadzał, nie robił krzywdy. Ponoć były osoby skarżące się na  to, iż tam stał.


Jacy ludzie są podli, pomyślałam sobie.Teraz już zaczynam podejrzewać, iż to nie przypadek ta kradzież. Ani nie przypadkiem ciągle miałam przebite dętki. Skąd w niektórych tyle zawiści, zgorzknienia, chamstwa? Z jednej strony codziennie spotykam tylu wspaniałych ludzi, a z drugiej tyle zawiści, podłości, na własnym podwórku… Pierwszy raz nabrałam ochoty na wyprowadzkę, bo naprawdę ciężko się tu mieszka. Pomijam już fakt niemówienia sobie dzień dobry, czy codzienne wrzaski do 24.00 wstrętnych bachorów, którym mamusia nie raczy zwrócić uwagi, gdyż zajęta jest rozmową z koleżanką albo pisaniem sms-ów. Najgorsza jednak jest ta podłość, złośliwość i utrata wiary w ludzi.