środa, 18 marca 2015

ostatni dzień Las Fallas

Dziś ostatni dzień walencjańskiego święta Las Fallas*, zostaną spalone wszystkie figury. Jest to bardzo emocjonujący moment dla uczestników tej fiesty. Dla tych, co czują ten klimat. Ogień, który pochłania, ale też oczyszcza. Idą z dymem symboliczne figury, ale tak naprawdę życzylibyśmy sobie, żeby wraz z nim odeszły wszystkie stare sprawy, zaprzątające nam głowę od kilku dni, miesięcy. Niech pali się to, co nie jest potrzebne, co zatruwa, co zabija. Niech znikną z naszego życia nie wnoszące niczego relacje, chore ambicje, niespełnione marzenia, frustracje z powodu spraw, na które nie mamy wpływu.  
19 marca, ostatni dzień Las Fallas,  koniec zimy, początek wiosny. Niech przyjdzie nowe, lepsze. 



*Więcej o Las Fallas można poczytać u mnie we wpisie z marca 2013.


wtorek, 17 marca 2015

nie potrzebuję cię już

Czytałam dość nudną książkę, kiedy zadzwonił telefon i mnie od niej oderwał. Dawno niewidziany przyjaciel. Właśnie przechodziłem obok miejsca, gdzie zawsze się umawialiśmy i pomyślałem o tobie. Gdybyś tu była, moglibyśmy się spotkać, poszlibyśmy się czegoś napić. To samo mówię-odpowiedziałam. Nudno tu, niby coś się dzieje, ale nic się nie dzieje, zrobiłam ponad litr wódki i nawet nie ma z kim przy niej usiąść. Naszło nas na wspominki, ale też na aktualne historyjki.Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, poprawił mi humor na cały wieczór. 
Zdecydowanie wolę przyjaźnić się z facetami, jakoś mniej zawodzą. Nie mają humorów, nie zachodzą w ciąże i nie tracą głowy, gdy się zakochają. Przynajmniej większość. W ciągu ostatnich kilku lat zawiodłam się na kilku przyjaciółkach, stąd ta refleksja. Łatwo jest być przy kimś kiedy się go potrzebuje, a jak już przestaje być potrzebny, można sobie odstawić w kąt, jak zabawkę, która się znudziła. Częsty schemat to; poznałam miłość mojego życia, w związku z czym, jestem tak bardzo zajęta, że nie mogę zadzwonić. Nie mogę oddzwonić, odpisać, a nawet odebrać telefonu. Tak bardzo jestem zajęta. Nie wyjdę z tobą na kawę, bo nie mam czasu. Nie mam czasu miesiąc, dwa, trzy, rok. 
Możesz być pewna, po roku przestanę do ciebie dzwonić, narzucać się i prosić o pięć minut rozmowy. Nie myśl jednak, iż któregoś dnia, tak po prostu będzie jak dawniej, może zostawi cię chłopak, mąż zażąda rozwodu, kochanek zdradzi. Nagle okaże się, jesteś sama, gdyż stopniowo izolowałaś się od ludzi. Odcinałaś kupony z imionami twoich przyjaciół, żeby je zgubić w drodze do domu. Nie dzwoń do mnie wtedy, sama podjęłaś tę decyzję. 
Każdy ma w życiu okres, że coś bardzo go absorbuje, ale gdy okres fascynacji mija, zostaje zwykły szary dzień. Zostaje ta kawa, spacer, sms, rozmowa o dupie Maryny. Rozumiem jeszcze, gdy rodzi się dziecko i jest się zajętym od świtu do nocy, ale tak się zakochać, by zerwać związki  z przyjaciółmi? Są partnerzy, które świadomie izolują nas od przyjaciół, nie spotykaj się z nią, bo ja, nie dzwoń do niej, bo ja. Wolisz czas spędzić z przyjaciółmi niż ze mną, chyba mnie nie kochasz? To nie jest normalne, tego typu terror psychiczny jest znakiem tego, że ktoś ma problem ze sobą. Nie daj się wplątać w te sidła, możesz z nich wypaść z hukiem. 
Rozmawiam z nim przez ten telefon i w pewnym momencie się mnie pyta. A jak nasz koleżanka X? Masz z nią kontakt? A skąd... nie mam żadnego, nie mam też kontaktu z Y, ani Z. Ich nowe związki całkiem je pochłonęły. Co za głupie pizdy- komentuje on. Jak zawsze. W samo sedno. 

poniedziałek, 16 marca 2015

zdjęcie, którego nigdy nie było

W zeszłą sobotą zmarła babcia E., miała 101 lat. Mieliśmy zrobić jej zdjęcie z dziesięciomiesięcznym synem naszych przyjaciół. Żeby pokazać różnicę wieku. 100 lat, wiek. Nie zdążyliśmy. Od razu pomyślałam o tym zdjęciu, jak tylko się dowiedziałam, że już go nie zrobimy. Za długo czekaliśmy. Jak się ma 100 lat, to pewne rzeczy trzeba robić od razu. Albo wcale. To samo zresztą trzeba robić jak się ma lat 30, bo nigdy nie wiadomo czy robi się to po raz ostatni. 
Wszyscy wiedzieliśmy, że umrze, choć "umierała" już tyle razy, więc ciężko było w to uwierzyć. Z jednej strony poczuliśmy ulgę, bo ostatnie miesiące przebywała w izolatce mając halucynacje ( na skutek podawanego tlenu). Z drugiej strony będzie mi jej brakowało, optymizmu i dobrego humoru. 

Przebywanie w domu spokojnej starości uczy dystansu do świata. Tam czas toczy się inaczej, po swojemu. Wszystko wydaje się błahe, prozaiczne. Ważne jest tu i teraz. Śniadanie, obiad, podwieczorek i kolacja. Starsi ludzie lubią stabilność, kurczowo trzymają się godzin i rutyn. To daje im poczucie bezpieczeństwa. Pamiętam jak Esmeralda zawsze poganiała nas, żebyśmy odprowadzili ją na kolację, zajmowała swój stolik pół godziny wcześniej. Nie dało się jej przetłumaczyć. Te same osoby, o tych samych porach, choć z każdym miesiącem ktoś znikał. Przybywał też ktoś nowy. Ona wierzyła, że jeszcze wyjdzie stamtąd i wróci do domu, do swojego domu. Czasem nawet ja w to zaczynałam wierzyć. Przeżyła swojego męża o ponad 30 lat. Przez 40 lat płaciła ubezpieczenie "pogrzebowe". Ubezpieczyciel stracił swojego najlepszego klienta- podsumował Enrique. Będzie mi jej brakowało, tym bardziej, że swoich babć w ogóle nie widuję, teraz straciłam swoją "adoptowaną" babcię. I wciąż myślę o tym zdjęciu, którego nie było i nie będzie.