piątek, 26 czerwca 2015

żenić się czy nie? o małżeństwach w Hiszpanii

Hiszpanie nie są narodem, któremu śpieszy się  do zawierania związków małżeńskich. Jeśli już ktoś zdecyduje się na ten krok, to zdecydowanie po 30-stce, a nawet po 40-stce. 
Powodów jest wiele, przede wszystkim pieniądze. Najskromniejszy nawet ślub sporo kosztuje. Na ogół para, która chce zalegalizować swój związek ma do spłacenia kredyt mieszkaniowy, albo płaci za wynajem i tak ciągle nie ma pieniędzy. Owszem, można wziąć skromny ślub, ale hiszpańscy przyjaciele ci tego nie darują. Gdzie fiesta? Właściwie ślub i wesele robi się dla przyjaciół. 

Wiele osób odkłada decyzję nie tylko o małżeństwie, ale także o wyprowadzce z domu. Trzydziestolatkowie , czterdziestolatkowie mieszkający z rodzicami, to całkiem normalna sprawa. Zawsze można zrzucić winę na brak pracy, małe zarobki. Umówmy się jednak. Hiszpanie są bardzo wygodni. Kto chce, ten się wyprowadza, na początku wynajmując mieszkanie na spółkę z kolegami, ale zawsze to lepiej niż mieszkanie z mamą do 40-stki. Hiszpańscy mężczyźni dodatkowo w większości ciepią na syndrom Piotrusia Pana, boją się małżeństwa jak diabeł święconej wody. 
Kolejna kwestia, to prawo hiszpańskie, które bardzo faworyzuje kobiety. Jest to związane z wieloletnim kultem tzw. macho i z tym, że przez wiele,wiele lat kobiety nie miały absolutnie nic do powiedzenia. Czy to się zmieniło? Zmienia się, ale bardzo powoli. Hiszpanie są okropnymi seksistami. Przyzwyczajeni do mamusi, która wszystko za nich robiła oraz do modelu: kobieta od garów, facet pracuje, co daje mu prawo do absolutnego nicnierobienia w domu. Już o biciu kobiet nie wspomnę, bo i takie przypadki miały miejsce. Nadal mają miejsce zresztą. Istnieje nawet specjalny numer telefonu pod który maltretowana kobieta może zadzwonić. 116 (Swoją drogą słowo maltretować i molestować pochodzi z j. hiszpańskiego. Maltretować (maltratar- czyli dosłownie źle traktować. Molestar- w hiszpańskim oznacza po prostu przeszkadzać, robić na złość. ) 
Na szczęście powoli się to zmienia, powiedziałabym, że wręcz prawo zostało teraz skonstruowane tak, iż wielokrotnie krzywdzi mężczyzn. Załóżmy, że istnieje związek formalny, związek partnerski, małżeństwo, a nawet związek nieformalny i pojawia się dziecko. W momencie rozstania, rozwodu, kobieta ma prawo do całego domu, niezależnie od tego, czy pracowała, czy nie. Dziecko z matką zostaje w domu. A facet, niejednokrotnie wraca do rodziców, plus musi obojgu płacić takie alimenty, iż nie stać go na wynajęcie mieszkania. Osobiście znam takie przypadki. Stąd także wynika lęk przed zawieraniem związków formalnych, posiadaniem dzieci. 
Często słyszę o podziałach majątku, zanim zostanie zawarte małżeństwo. Rzadko kiedy coś jest wspólne, wszystko jest odseparowane, ludzie żyją razem, ale z tym partnerstwem jest coś nie tak.  W tym roku jeden z moich przyjaciół wziął ślub z niehiszpańską kobietą, zresztą on sam Hiszpanem nie jest, choć z obywatelstwem hiszpańskim. Sytuacja rzeczywiście dziwna, bo ożenił się z kobietą, którą zna bardzo mało, widzieli się zaledwie parę razy. Za to zdążyła zajść w ciążę. Postawiła mu warunki: albo się ze mną ożenisz, albo nie przeprowadzam się do Hiszpanii. Wszyscy stukaliśmy się w głowę. Chłopak się ożenił. Majątek, a ma go sporo, przepisał na rodziców. 

Słucham ciągle o tych podziałach majątków, o tym, jak to kobiety chcą kogoś okraść i czasem, mówiąc szczerze, trafia mnie już szlag.  Nie wszystkie kobiety wychodzą za mąż, bo ktoś ma mieszkanie, czy dom... Już nie wspomnę o kobiecie, która zostawia WSZYSTKO dla tego jedynego i przyjeżdża do innego kraju. Czy naprawdę robią to dla pieniędzy? Czasem te uwagi mnie po prostu denerwują, a wręcz bolą. 

Inny przypadek z życia wzięty, kolega. Lat 36, 10 lat spędził w związku z kobietą, ślubu nigdy nie wzięli. Poznał w pracy o 8 lat młodszą Rosjankę. Zostawił poprzednią dziewczynę i po 3 miesiącach znajomości oznajmił, że się żeni. I to w Tajlandii. Życzę mu szczęścia, ale przeszła mi przez głowę pewna myśl. 10 lat wspólnego mieszkania, prania skarpet, majtek, żeby dowiedzieć się, iż twój najukochańszy zostawia cię dla młodszej kobiety. No cóż. Małżeństwo też nie byłoby żadną gwarancją, a jeszcze mieliby za sobą rozwód. Myślałam kiedyś, że jak mężczyzna zbliża się do 40, mądrzeje, statkuje się, uspokaja. Otóż nie. Temat małżeństw w Hiszpanii jest bardzo dziwnym tematem. Jedyne, co jest w tym pewne, to nieprzewidywalność. 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

hedonizowanie rzeczywistości

Możesz sobie myśleć, co tam tylko chcesz, ale lubię małe przyjemności. Takie proste, prawie niezauważalne. Nie patrzę z podziwem na nikogo, kto całe życie powtarza: ale mam dużo pracy. Jestem chory, ale idę do pracy. Mam 39 stopni gorączki, ale z gilami do pasa pójdę do pracy.  Zapisałem się na trzy kursy i na nic nie mam czasu. Jeśli twoje życie składa się z samych kursów, pracy i trwa to latami, nie tylko po to, aby osiągnąć jakiś cel, nie patrzę na to z zachwytem w oczach. 

Chwalenie się nadmiarem rzeczy do zrobienia, stało się dla niektórych sposobem na życie. Dlaczego tak mało osób mówi o małych, pozytywnych rzeczach? O przyjemnościach. Hedonizowanie rzeczywistości. Znalezienie w całym dniu pełnym wyzwań, tych momentów dla których warto się uśmiechnąć. Nawet jak śniadanie jesz w biegu, to nikt ci nie zabierze zapachu kawy o poranku. Trwa to kilka sekund, ale trwa. Jeśli uważasz, że nie jest to warte odnotowania, pomyśl o tych wszystkich, którzy nie jedzą śniadania, bo nie mają pieniędzy. Jeśli wstałeś bez bólu głowy, biodra, pleców, po prostu jesteś zdrowy i dobrze się czujesz, to już kolejny powód do radości. Ci, którzy nigdy nie chorowali, których przez pół roku nie boli biodro, ręka, głowa, może nie wiedzą o czym mówię. Gwarantuję, gdy pojawi się ból wspomnisz każdy poranek, w którym dane ci było cieszyć się zwyczajnością, wynikającą z tego , że jesteś zdrowy. Nie chce ci się wstawać i iść do pracy, zastanów się nad tym, iż masz pracę, masz gdzie wstać, gdzie iść, po co się ubrać i zrobić coś ze sobą. Jedząc obiad, czuj się szczęściarzem, dla niektórych to jedyny posiłek w ciągu dnia, a dla ciebie kolejny i nie ostatni.  Jeśli ktoś przygotował go dla ciebie, doceń to, nie krzyw się. Nawet jeśli coś ci nie smakuje, masz kogoś, kto dla ciebie gotuje! 

Nawet w takich znienawidzonych czynnościach jak pranie czy prasowanie można odnaleźć coś dobrego. Zapach płynu do płukania tkanin. Dotyk świeżo wyprasowanych koszul. Masz pralkę, nie musisz prać niczego ręcznie, chodzisz czysty i umyty. Ktoś pierze i prasuje twoje rzeczy, z pewnością nigdy nawet przez chwilę nie pomyślałeś, że ktoś poświęca na to dużo czasu. 
Wieczorny prysznic, czy kąpiel, zapach żelu pod prysznic, szamponu, kremu. Łazienka, w której wystarczy odkręcić kurek i leci ciepła woda. Łóżko ze świeżą pościelą, po pokoju nie biegają szczury czy karaluchy. Nie śpisz na ziemi, nie śpisz czuwając, w obawie, że zwali ci się dach na głowę. Nigdzie nie wyje syrena, nie ogłaszają alarmu, śpisz snem sprawiedliwego, dopóki nie zadzwoni budzik, który jest twoim jedynym alarmem.



Małe, maleńkie przyjemności, prawie niezauważalne, niedoceniane, bo wydają się czymś normalnym. Może warto je dostrzec i spróbować pohedonizować swoją rzeczywistość.